czwartek, 5 września 2013

Z ET przez stary Świat?




Mocno się zastanawiałem, czy wrzucić ten bardzo nekrofilski wpis, ale doszły mnie słuchy, że mam mały oddany (być może nawet jednoosobowy ) fanklub, więc czemu nie, skoro napisałem go na świeżo po turnieju a z niewiadomych nawet mi przyczyn go nie wrzuciłem. Większość z prezentowanych niżej informacji jest mocno spóźniona, zachwyt (lub agro hate) nad ET, każdy z nas przechodził jakieś trzy miechy temu (czyli wtedy kiedy powstawał ten tekst), ale przeżyjmy to jeszcze raz!
Tak, więc ze specjalną dedykacją dla Pabla: ;-)


Będzie, więc wpis niespotykany u mnie, czyli z życia domowego, rodzinnego, casualowego. Ostatnie moje wyniki uprawniają mnie w 100% do tego miana, więc jeżeli chcesz swoimi taliami miażdżyć wrogów zakończ czytanie w tym momencie!
Tu się nie wygrywa, tu się zachwyca pięknem inwazji! (tak piszą tylko Ci którzy wygrywać nie potrafią ;-) )

Nadszedł czas zagłady!
            Jaka karta może zachwycić? To proste, karta meta, przepotężna, która sprawia, że od nowa z wypiekami na twarzy zaczynamy wertować klaser. Karta o której myślimy kiedy składamy swój deck, nawet kiedy nią nie gramy. I do tego karta, która nie jest przejebana, nie zaburza rozgrywki, nie niszczy nikomu przyjemności. Nie jest również kartą z cyklu „wygrałem”, przeciwnie, jej zastosowanie wymaga czasem sporo odwagi, może być kartą, po której dzielny właściciel dumnie powie „przegrałem” ;-) Do tego karta przywracająca wreszcie bilans- wnosząca w końcu jednostki i battelfild na piedestał, przywracająca wiarę w rushe! Niemożliwe żeby taka karta istniała w umierającej inwazji! Owszem, istnieje, a ja właśnie się nią zajarałem !

Przeglądając spisy zwycięskich decków w Bydgoszczy wychodzi na to, że nie ja jeden ;-)

Przepis na każdą rasę wydaje się prosty: wrzucić do decku 30 jednostek i masę opcji niszczących własne karty. I jakoś to będzie, na pewno zabawnie.

Zacznijmy od mojego gruntu czyli orków. 

            Panuje obiegowa opinia, że End Times sprawdza się lepiej w innych rasach (zwłaszcza DE, CHA). Jest ona poniekąd słuszna, jednak nie zapominajmy o zielonych zaletach tej karty:

- Ceature pen wreszcie szuka creatury, która może nam ustawić grę;

-  Grubasy odłożone na exodus mogą być pięknie spożytkowane na ripa/ rytuał, nie muszą się kurzyć na ręku;

- One ork scrap utylizuje karty co turę;

- Podwójny atak! Baty dzięki podwójnemu atakowi mogą na raz zrzucić aż 8 kart! Jest na bogatości! Generalnie żadna rasa nie ma tylu sposobów, żeby w tradycjonalny sposób spalić dwie strefy w jednej turze.

            Talia może mieć również piękne flafowe podłożę: Nadszedł kres naszych dni zieloni braci, możemy albo zginąć albo zginąć pociągając ze sobą całą ludzkość, musimy tylko sprzymierzyć się z bestiami chaosu oraz nieumarłymi ! Tych ostatnich sami wyprodukujemy w naszej uroczej świnio- ubojni!

            Wszystko super, tylko trzeba jeszcze czymś takim zagrać na turnieju…Ostatni raz rushem poszedłem w listopadzie 2011 r…. na swój pierwszy turniej i prawdę powiedziawszy średnio mi się podobało. Ale co tam, gorzej niż na ostatnim turnieju (3 wtopy i bye) być nie może!

            Wilk 1:2. (mill old scholl control) Ależ może, może. Może być arka od pierwszej tury i groźba Heccati. Mogą być kulty od drugiej tury i do tego zazdrosne oczy razy dwa na ręku. Czyli może być jedna wielka chujnia, która sprowadza grę rushem do koszmaru z którego chcesz się jak najszybciej wybudzić. Co prawda pierwszą grę wyrwałem dzięki Grimowi w drugiej turze i ET w trzeciej (ja 8 jednostek, Wilku 1) ale to był nieziemski fart. Dwie pozostałe przebiegły już po bożemu czyli ja na pustym stole, Wilku czym chata bogata. Do ostatniej chwili miałem jeszcze nadzieje, że odwrócę swój pieski los, miałem na ręku EOT ale czy wspomniałem, że Wilk miał Shady? Miał i to w jednym momencie 3 na raz, dramat.

            Makabrysio 2:1 (ork rush) chłe chłe chłe. Kto wygrał kostkę? Jaaaaaaaa. Jest się z czego cieszyć? Nieeeeeeee bardzo, tura bezlitosnego palenia w plecy ;-) Michał grał na snotach/hordzie czopach, drenzynie czyli ogólnie ciut inaczej (chyba bez rytuału), jego ET-a też nie widziałem. Pierwsze dwie gry trwały jakieś 3 minuty. Pierwsza gra: moja druga tura: mi nic nie płonie, zadaje mu 7 obrażeń w jedną strefę, palę drugą. No to chyba wygrałem. Chyba, Brysiek też ma podwójny atak i kończy mnie w swojej drugiej turze.

Druga gra- podwójny atak w mojej drugiej turze, koniec.

Trzecia: rushowe szachy! Postanowiłem nie szaleć w drenzynie, doszło te minimum kontroli czyli lober/Grim w rytuale w obronie. I tak jedna strefa w plecy, jednak Michał gra niemal na pustym stole. Nie jest dobrze. Ryzykuje nieziemsko – zagrywam ET- Brysiek wysypuje się prawie tak samo jak ja, jednak prawie wszystko musi iść na pole bitwy. Ja również, ale mi to pasuje ;-) Po raz trzeci podwójny atak kończy grę w płonącym momencie. Pierwsza wygrana gra od 3 turniejów!!!! Ha!

     Krzysiek Małek HE smoki ET. 2:1. Pierwsze starcie epickie. Zaczyna Krzysiek, rozbudowa w królestwo. Ja nietoperz w batla i drugi z ripa- koniec pierwszej tury: spaliłem battla, 10 kart na diskardzie. Druga tura: ET 8 jednostek w battla w tym 2 tristery i 2 smoki chaosu. Wygrałem? NIE

Moon Dragon










Sami rozumiecie. Fajna ta inwazja. 


Następne dwie gry już nie robiłem ET i wygrałem ;-)
 
            Selverin Emp agro- control. 2:1 Fajna talia, na piratach, pali i podnosi na zmianę. Mniej więcej wiedziałem czego się spodziewać, Marta gra podobnie, niemniej na początku zrobiłem gruby błąd, za wcześnie wszedłem Grimem, został podniesiony i w pierwszej grze straciłem chyba 3 strefy w jednej turze ;-) Drugą grę przepłaciłem prawie zawałem. Jechałem nietoperzami, jechałem, aż sobie przejechałem cały deck, a pole bitwy dalej nie spalone. Zrzuciłem sobie min. 2 ET, więc tak w sumie to można kończyć. Mam w decku ostatnie
6 kart. Dobieram ostatniego Et-a i kończę podwójnym atakiem. Trzecia tura to też jazda bez trzymanki i gra do przedostatniej –dosłownie karty. W ostatnim rozrachunku nietoperz uderzył za 5 co dało mi zwycięstwo i ogólnie trzecie miejsce (w punktach pierwsze od pierwszego do trzeciego miejsca). I to rushem! 

Koniec końców talia okazała się nie taka funowa, może powalczyć z "normalnymi" taliami (no może poza kontrolnymi DE). Dzięki ET nigdy orkowe rushe nie były tak silne jak teraz, dobrze, że tak mało osób o tym wie i z tego korzysta.



Na dziś koniec, już na dniach mniej nekrofilii a więcej cierpień, gdyż wracam do swojej ulubionej rasy o której nie mam pojęcia: DE!

3 komentarze:

  1. No, nareszcie jakiś wpis po dłuuuuugiej przerwie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedyś wakacje trwały 4 miesiące na studiach, a mnie nie było tylko dwa ;-)

    OdpowiedzUsuń