środa, 9 kwietnia 2014

Twierdza zdobyta!!!!!



Obrazek              Trochę czasu od Twierdzy Warszawy upłynęło, w pamięci jednak wciąż wspomnienia się tlą, nie dajmy im odejść w zapomnienie!
Nie ukrywam, że pierwsze historyczne regionalsy były w sumie jedynym powodem mojego powrotu do inwazji. Otworzyłem przez to mentalną puszkę Pandory i zatraciłem się ponownie w surrealistycznych rozważaniach, abstrakcyjnym liczeniu wszystkiego do 50 kart. Wróciły bezsenne noce pełne nienazwanego niepokoju oraz kompulsywne tasowanie talii smoków (tak jestem podczas lektury Malezjańskiej ;-)), ewentualnie bezsensowne godziny klikania: Tools – Statistic na deckboxie.Jeżeli powyższe zdania są dla was bezrozumnym bełkotem bardzo Wam zazdroszczę, jeżeli nie, witam w moim klubie ;-).

Talia.

Na pierwszy po pół roku turniej wziąłem trochę odgrzane kotlety, czyli starą wariację na podwójnym ataku: 


 Wynik to 4 wygrane z marszu w tym z chaosem kontrolnym oraz niezwyciężonymi orkami Ostrego.Pojawiła się w nim koncepcja 6x suport za 3 z dwoma młotkami. Wszyscy tak straszą dezercjami/ incluzjami/demolkami itp., a jednak zazwyczaj w drugiej turze miałem 5 młotków i to zazwyczaj w królestwie, jeszcze rip w questa i po sprawie. Bardzo szybko dochodził grubas z rytuałem, plan B w postaci mustera niemal zawsze w odwodzie. Myślałem, że mam talię na regionalsa, zacząłem więc testować pozostałe rasy i grać dla tzw. funu (cokolwiek to nie znaczy). Wątpliwości pojawiły się jak zwykle w ostatnim tygodniu. Zero odpowiedzi na chaos, auto lose z jednym hatem w DE, brak małych rzygów na rushe….. Przełomowy okazał się testing z Ostrym we wtorek poprzedzający regionalsa. Wtedy to otrzymałem siarczysty wpierdol od wyżej wymienionych ras i podałem się mentalnie- zmieniłem mustera na hordę. Wtedy już poszło lawinowo, skoro horda, to jedynka suport zamiast 3x2, wrócili Wolf Gobbos, Stunty Smasha, Boar Pen. Po ostatnich środowych szlifach (remis z chaosem, wygrana z DE) wyszło coś takiego: 

 
Pomimo żenującego wyniku z talii jestem bardzo zadowolony, tak hmmm… teoretycznie wszystko działa! Dużo kart za 1 a każda się przydała. Stunty Smasha oraz Wolf Gobbos w połączeniu z The Unending Horde byli w nieskończonej ilości, Wolf Gobbos w połączeniu z Boar Pen zdejmował koksy, Mannfred von Carstein kończył gry, Chaos Dragon w battlu stał i straszył.
Ale to po prostu nie wystarczyło, talie z którymi przyszło mi się zmierzyć, były doskonale przygotowane niemal na wszystkie moje wynalazki. Nie byłem wstanie wygrać gier, których nie zaczynałem, ale po kolei.

Turniej.

Zaczęło się iście Warhammerowo. Mżawka, zbijane piątki, pierwsze szlugi, gadki jeszcze na lekkiej spince. Do nowości zaliczyć można w moim przypadku względny stan wypoczynku, brak wszechogarniającego kaczora, a to już sporo! Rejestracja jak i cała organizacja wzorowa! Można narzekać na brak mikrofonu/ rzutnika ale po co? To Wilku płacił za to Twardą monetą czyli swoim głosem! Miejscówka jak na Warszawę idealna, blisko metra, świetne oświetlenie, dużo miejsca, nic tylko grać.
Do ostatniej chwili w moim mózgu tlił się ostatni dylemat- Maniek czy 3 eksperymenty? czy może 51 kart? W ostatniej sekundzie zdecydowałem się na to ostatnie rozwiązanie i nie pozostało nic innego jak zasiąść do pierwszej gry. A tam:

Deri- chaos control, 2:1. 
Sorcerer of Tzeentch
Stary, mniej jary?
 Restrykcja ptasior. Zaczynam, scrap do królestwa coś tam jeszcze. Deri wysypuje się z 4 jednostek (horrory/zerówki) po czym pyta- „Rzyg”? Ja na to- „Rzyg”.No to 1 zero. (jakaś 45 sekunda gry ;-)). W podobnym charakterze przebiegły dwa pozostałe spotkania, kto zaczynał czyścił stół do zera, tak, ze po paru symbolicznych turach nie było po co dalej grać. Zakończyliśmy po jakiś 10 minutach. Niestety później było już pod górkę.










Beastman Incursion
Ulubiona lojalka na stole
Tobol- chaos control 1:2. Restrykcja: inwazja. Pierwszej gry nie pamiętam, ale było chyba tak jak lubię najbardziej, czyli mam na stole tylko dwie lojalki- chaosowe (jedną w królestwie, drugą na misji). W drugiej podeszły mi inwazje, a drugą strefę spaliłem szybko z podwójnego ataku. Tobol już wiedział mniej więcej czego się spodziewać, więc w trzeciej grze miał już odłożone zawsze jeden kasy na moją ewentualną szarże. Nie było sensu tego ciągnąć. Zbiliśmy piątkę i poleciałem dalej.



Grimgor Ironhide
Zawsze do usług!
Ptaszek- chaos control (dla odmiany)2:1.      Restrykcja Ptaszek. Mogę iść do specnazu.
W specnazie bał się psów – poszczuli go psem, bał się wysokości- musiał skakać ze spadochronem. Ja bałem się chaosu, dostałem 3 pod rząd. Tu gry były bardziej nietypowe i emocjonujące, ja przegrałem swoją pierwszą grę, którą zaczynałem, Ptaszek przegrał 3, którą zaczynał. Wreszcie zaczęły mi podchodzić rytuały, grę po raz pierwszy odwiedził darmowy Grimgor Ironhide. Generalnie Ptasior jest dla mnie bardziej lajtową wersją chaosu, co mi zabije? Pająka, który w następnej, albo w tej samej turze wyjdzie za 1 z The Unending Horde. Trzecią grę zrobił również umiarkowany start Ptaszka. I tak po trzeciej turze z obiecującym bilansem 2:1 z rąk Ptaszka pofrunąłem wprost w objęcia……..Ostrego. 




Ostry 0:2. DE mill, hand control. Rly? Powtórka z rozrywki? Kolejny region i kolejny raz wyeliminuje mnie Ostry, z którym najwięcej kminiłem talie? Tak. Dwa zero oddaje świetnie przebieg tych pojedynków. Nawet przez chwilę nie stanowiłem jakiegokolwiek zagrożenia dla talii Ostrego. Co prawda za każdym razem brakowało mało- niezłe starty krzyżował hate, do rytuału w pierwszej turze raz zabrakło lojalki, w drugiej turze Ostry wyrzucił mi z ręki jedyną jednostkę, a w trzeciej sam rytuał ;-) Powalczyłem trochę tylko dzięki Hordzie, ale dwa pająki co turę to na Ostrego jednak było „ciut” za mało. 2:2. Czy to koniec?

Celestial Apprentice
Imperialny mage na usługach Wysokich
Killaszit- HE empire mage. 1:2. Czy ja naprawdę narzekałem na chaos? A co powiecie na Corb Polyborg w pierwszej turze i Mage of Loec w drugiej? Postawiłem na napór grubasami z rytuału, zostali elegancko spakowani w drewniane trumny mogliśmy grać drugą grę. W drugiej zaczynałem i dość szybko skończyłem snotami i ponadczasowym podwójnym atakiem. W trzeciej grze Corp znowu pojawił się w pierwszej turze tym razem obwieszczając mi: Rytuał. U mnie na ręku dwa rytuały i dwa grubasy. Dziękuwa, przynajmniej na obiedzie już mogłem na loozie drinkować.







Borin- Krasie agro- control 1:2 a może pure control, tyle, że z runą? Kto ich tam wie, obecnie krasie są bez żadnych klasyfikacji są mega mocni. Tu był dodatkowy motyw ekonomiczny w postaci questa skracającego deck, tak więc suporty w mind gamie wchodziły za 0 lub 1. Miodzio. Co za świat, żeby brodaci robili taki rozpierdol taliom, na widok których jeszcze niedawno uciekaliby w podskokach.
W pierwszej grze, głównie się broniłem na pustym stole licząc na to, że Borin się przewinie. Nic z tego: Porządek w chaosie czuwa. W drugiej turze dla odmiany chciał mnie zraszować co mu się prawie udało, uratowało mnie tylko moje orcze „kombo” czyli zdjęcie Thane of Karak Norn z Wolf Gobbos „chronionych” przez zagrodę dzików.Trzecia gra była podsumowaniem dwóch wcześniejszych, najpierw zostałem skontrolowany, następnie w dwóch turach zrashowany. Miazga. A tak się cieszyłem na ewentualne paringi z brodatymi, a mogło by jeszcze bardziej boleć niż zmagania z chaosem.

Eltharion the Grim
Stary znajomy, już nie taki groźny
Pararelizm. HE Eltharion 2:1. Koniec to pojedynek z arcysympatycznym naszym nowym nabytkiem warszawskim. Pararelizm gra na ind. jak bozia przykazała na legendzie Eltharion the Grim. W czasach kiedy orzełki hasały do woli, sypiąc ocean many a wiatry nie maiły wesołej chorągiewki było to jak najbardziej wskazane oraz dużo bardziej mordercze. W naszych pojedynkach legenda weszła dwa razy- w drugiej grze jak za starych dobrych czasów zadała w 2 turach jakieś 30 obrażeń. W trzeciej grze weszła tylko po to, żeby zaraz zejść co obwieściło dla mnie koniec 1 historycznego turnieju Inwazji w Warszawie.









eeeeeeeeee, super wynik!
Wnikliwi czytelnicy mogą zauważyć brak ognia w mojej relacji i tak było w istocie. Pojedynki były bardzo przewidywalne, kończyły się w rzeczywistości w 2-3 turze. Mało było punktów przełomowych, był zazwyczaj brutalny wyścig kontroli, który zazwyczaj wygrywał gracz, który pierwszy zaczynał, co mnie zdziwiło, gdyż zawsze to właśnie orki potrafiły przełamać kostkę, dzięki rytuałowi, choremu dociągowi z ripa w pierwszej turze, czy taniutkiemu rajderowi. Czy faktycznie zielonym został już tylko Wurzag, czy po prostu nie udało mi się nadrobić w miesiąc pół rocznej absencji? Na te pytania odpowiedzi w kolejnych odcinkach, gdyż wszystko wskazuje, że moja saga z Inwazją jeszcze się nie skończyła.
Tak czy siak po faq 3.1 talia jest już martwa, bez Rzyga/Rytuału nie ma sensu, co mnie zbytnio nie martwi, mam już jej dość ;-)




Topka/Finały.

Jako, że nie mogłem być wszędzie w tym samym czasie, postawiłem na mecze moich warszawskich współgraczy. W top 16 obejrzałem Majesti (ska) vs. Gilgalad (DE). Gra pierwsza- Majesti gra z hatem, za jeden pieniążek wystawia grubego szczura w batlla, wykopalisko w kingdom, w następnej turze leci piszcząca horda- dobiera 5 szczurów…. Huberta wersja DE, bez arki, tylko z jednym Hecatronem była bez szans. 

                W top 8, mogłem kibicować tylko jednemu graczowi: Ostry (DE) vs. Jaszczur (Dw). Uwielbiam obserwować Jaszczura w akcji, mimika najlepszego aktora, te zmagania wypisane na twarzy, to skupienie oraz budowanie napięcia w każdej wyłożonej karcie. To oczywiście prosta gra aktorska. Jaszczur w sekundę dokładnie wie co zagrać w danym momencie, za długo już siedzi w tym biznesie. Ostry wiedział, ze czasu ma mało, grał na wielkim jak dla siebie speedzie. Talie Jaszczura już znał z zasadniczej, swoją talię miał złożoną poniekąd na Krasie- zero ataku. Jednak talia Jaszczura też była wymarzonym neutralizatorem na przewijarkę Ostrego, pierwszą grę zrobiło 6 demolek (czyli aż 3 Doom-Seeker), którzy zdjęli kluczowe dla Pawła arki, pozostałe gry- niezawodny  Duregan Thorgrimson. Generalnie Ostry nie zdążył. Może powinien szybciej poddać pierwszą grę i mieć więcej czasu na dogranie trzeciej, która mogła się jednak dla niego potoczyć dużo korzystniej. Może. Jest jak wiadomo szeroki i głębokie i nigdy się tego nie dowiemy. Tak czy siak gratulacje należą się obu graczom, była to prawdziwa przyjemność oglądać te pojedynki. 
Następnym razem......


 Na półfinałach piłem wódkę. 
  
 Finał. Jaszczur vs. Virgo. Niektórzy złośliwcy twierdzą ,że Virgo ma farta. Ja im na powtarzam stare brygowe porzekadło- „karta idzie za graczem”. Wygrać dwa turnieje regionalne pod rząd tą samą talią to achiw jakiego nasze środowisko nie widziało. Jeżeli wziąć pod uwagę kibiców i salę, Virgo nie wygrał tylko z Jaszczurem, ale jeszcze z niesamowitą presją tłumu. Ciekawe czy restrykcja aż tak zaboli jego talię, która MUSI być dobra, z faktami się nie dyskutuje.Wielkie gratulacje!
Wyświetlanie IMAG0487.jpg
Szczury Virga w natarciu, Przemo daje sekretne znaki czy śpi? ;-)
Po turnieju była zajebista integracja, której tradycyjnie nie będę opisywał, bo i po co. Kto był ten wie, że było przednio, a kto nie był, temu ta wiedza z niczym się nie przyda ;-) Dzięki wszystkim za mile spędzony czas i do zobaczenia już niebawem we Wrocławiu. Wielkie podziękowania i gratulacje dla Wilka bez którego to wszystko by się nie odbyło. Miejscówka, klimat, nagrody, wszystko było zajebiste człowieku.

piątek, 28 lutego 2014

Wiśnia wraca na ligowe salony!

 


Nadchodzi nasz czas klanbracia, nie będzie imperialista pluł nam w twarz, krasnolud dzieci brodacił. Trup w cieniach kanałów ściele się gęsto, bijcie w dzwony, zmobilizujcie każde futro z okolicy, czas wbijać skrytobójcze ostrza w wyniosłych panów elfów, spaczonych czcicieli chaosu (tylko my możemy być spaczeni!). Tylko orki omijajcie szerokim łukiem, bo pijom cholery i tylko rzygajom.
A jak ciemnego pedała spotkacie umykajcie gdzie pieprz rośnie jeżeli wam futrówka miła! 

Idźta tylko do jednej krypty, dam wam zaraz namiary, tylko cicho sza, to ma być niespodzianka!

szczury

Szczury, po prostu szczury. Lecisz 5 do królestwa i następnie napierdzielasz ile szczurze łapki dały. Jak coś przy okazji skontrolujesz to tym lepiej, ale nie martw się jak nie, od obrony jednostki wroga same padną. Zdania jednak nie zmieniam. To jest naprawdę zero finezji, polotu o przyjemności z gry nie mówiąc. Rush z elementami kontroli, bardziej niebezpieczny od innych bo pierwszy, który nie musi martwić się o karty. Z drugiej strony, bardziej podatny od innych na kontrole kasy. Najmniejsza kontrola królestwa i jesteś w głębokiej, czarnej dołpie. Zostajesz z milionem kart na ręku i możesz sobie devki kłaść psu na budę. Dziękuje postoje, nie dla mnie ta frajda. Z kart mało popularnych Skaven Packmaster 
słusznie mało popularny, raz co prawdę pogroził palcem Wurazgowi, ale na pogrożeniu się skończyło, generalnie zapychadło i devka w pole bitwy. Jego najwyższy atut (2 w plecach) nie został wykorzystany, gdyż na szczęście nie grałem z DE. Greyseer Thanquol  oraz Mannfred von Carstein   w liczbie x1, robili robotę, strzały w 10.


Poszło nawet całkiem nieźle, choć na wałku. ;-) Pasza, Dykta, Pararelizm- czytajcie faki! Bo wasz kolega nie doczytał i bardzo przeprasza- Clanrat Clawleader jak już przyzwie jednostkę kładzie ją na spód talii a nie na diskard. Nie wiem, czy coś by to zmieniło, bardzo możliwe, zwłaszcza w grze z Paszą/Dyktą, bo walka z HE Pararelizma to była od początku gra do jednaj bramki (2:0) w jakieś 15 min.  Deathmaster Sniktch co turę mógł zdjąć praktycznie każdą jednostek, burn podszedł kiedy trzeba, masakra piłą myszorową.  

Dykta- 1:1. Chaos. Ptasior (a w pewnym momencie nawet 3 ptasiory) zrobiły rzeź. Jedną grę dało się ugrać dzięki szarży Mańka tzw. rzutem na taśmę. Na trzecią grę czasu zabrakło, a szkoda, pierwszy raz bym zaczął tego wieczoru. 

Pasza- 2:1. DW. No to stało się, mogłem wreszcie podziwiać siłę brodatych. Jest ona wielka! W pierwszej grze mogłem bacznie obserwować matę kolegi, piękny lokal, rodzaje piw w gablocie, bo na grze zbytnio skupiać się nie musiałem. Grałem na pustym stole z 1 góra 2 szczurkami naprzeciw krasnoludzkiej fortecy. Druga gra wyglądała bardzo podobnie do pierwszej, tyle że wydarzył się cud- Paszy już nawet nie chciało się mnie kontrolować, nie zdjął mi Corb Polyborg zabraniającego mu od pierwszej tury my lifa, nie przewidział też mojego super imba techa Mannfred von Carstein, który wszedł (ja wtedy wyrzuciłem prawie w ciemno całą rękę) i  razem z pozostałościami szczurów na stole spalił co do obrażenia krasiową stolice. Takie błędy się mszczą i 3 gra poszła nad wyraz sprawnie (pomogły chyba 2 kanonki na pusto). Krótko mówiąc to powinien być szybki wpierdol. 
Mannfred von Carstein
Imba tech!
  Ostry 1:1. Ork. Zaczynałem! W pierwszej grze mi to nie pomogło, za to w drugiej bardzo!  Ostry chyba dla jaj postanowił się ze mną pościgać w paleniu, nie ze szczurami takie numery bruner! Na 3 gre zabrakło czasu i całe szczeście, bo dostałem siarczysty wpierdol jakieś 5 min. po zakończeniu czasu. 

Pudło mnie ominęło i całe szczeście, szczurzemu kanciarzowi się nie należało ;-)

Kończąc standardowe narzekanie na faq 3: 

..................
















...................

A więc narzekania tym razem nie będzie. Mało tego, są propsy za danie im wykopaliska.  Szczury nie wydają mi się wcale ultra silne, co by z nich nie ulepić zawsze pozostaną "tylko" rushem, a więc dekiem najłatwiejszym do kontroli, przewidzenia, zastopowania. Podnoszą ciśnienie wrogą, robią presje, wkurwiają, ale po pierwszych przeżytych 5 turach widać, że szczur jest nagi (ogolony). Podwójne propsy dla ludzi, którzy zajmują szczurami wysokie miejsca, ale poza boskim deckbuildingiem musieli chyba mieć też trochę farta. Jak każdy, wszak WHI to losowa gra karciana. Wykopalisko pozwala się po kontroli choćby symbolicznie odbić i wraz z dodaniem ograniczenia, które przeszkadza, jest dobrą decyzją teamu moim skromnym zdaniem.









czwartek, 20 lutego 2014

Imperium w Płomieniach!

 Karl kopinski empire militia

Zło nadciąga. Zielona i brunatna hołota zalała nasz świat, do tego śmierć w cieniach kanałów oraz śmiech mrocznych bogów na cmentarzach. Czy możemy liczyć wyłącznie na naszych brodatych braci, gdy wysocy bardziej zainteresowani są wyłącznie tą samą płcią  w swoich domach, leśni  siedzą grzecznie w rezerwatach, a o Jaszczurakch nikt nawet za bardzo nie słyszał.
NIE!
Nadciągają posiłki pod wodzą nieustraszonego
i niewidzianego dawno Wilhelma z Osternachtu!

Imperium - kontrola 3.0

Posiłki jak się okazało umiarkowane. Poradziły sobie co prawda z umarlakami Krzyśka, głównie dzięki Dezercji i wygranej kostce. Nie miały najmniejszych szans z orkami Ostrego (ale z nimi to naprawdę mało kto ma szanse), powstrzymały za to, wisząc co prawda na dewce trochę wolniejsze, bo na wampirach, orki Pabla. Z trudem wybroniły się remisem od miażdżącego chaosowego rashu Crone, tym razem wisząc na devce jakieś 10 tur, kiedy przeciwnik miał blood ofering oraz w pewnym momencie 2 snotlingi w strefie!!!! 

Krótki rzut okiem na niebieskich w moim wydaniu: 
 Deck.
Ekonomia!!!! 
8 x 1, guesty skracające deck,  pantery. Starty maskryczne, min. dwa młotki tony lojalek, miodzio.
Kontrola!!!!
Nieśmiertelny Rodrik jako restrykcja, wezwanie rezerw, elita oraz absolutny MVP talii:
 DesertionDezercja! Traf chciał, że akurat grałem przeciwko taliom z wkładkami neutralnymi, do niszczenia Monastyru nieodzowna karta. Z powodu braku uniwersalności 2 sztuki w ostateczności idzie na devka do battla pod heble. 









- Corb Polyborg- miał uchronić mnie od dużych rzygów. I ochronił, gorzej z małymi ;-)
Śmieszna akcja: gram z chaosowym rushem na snotlingach- wystawiam Corba mówię - Inwazja snotlińska. OK. Chwile później obrywam Offering of Blood i wiszę na dewce. Robię wezwanie rezerw na swojego zucha i ponownie wystawiam, mówiąc "Offering". W następnej turze dostaje Inwazję, w kolejnej następną.... jak nie urok to sraczka ;-) 
- Inflirtacja- tym razem dupy nie urwała, gdyż nie udało się jej zapętlić. 

Brak tempa!!!

Dużo jedynek i tanich kart, więc trzeba grać na sporym dociągu, niemało kart za 3, więc w mind game nie wolno zapomnieć o królestwie. No i talia pali! uuuuu, wolne to, dające dużo frajdy i możliwości, ale wolne, na pewno nie dla osób palących.
Największe rozczarowania: 
Może paringi nie te, bo co można przesunąć grając z drobnicą chaosowo- orkową, ale generalnie służył jako atakujący unit z dwoma młotkami za 4 wow. Po marzeniach o tej karcie (nigdy nią wcześniej nie grałem), srogie rozczarowanie.
Order in Chaos    - największa klapa, podchodziło kiedy nie trzeba, Inflirtacji nie podniosło ani razu, tym razem zapychadło. 
Mam świadomość, ze ww. karty mogłyby się bardzo przydać np.: z Krasiami czy Chaosem ale są mało uniwersalne, to mogę rzec. 

 Brak naturalnych chłopców do bicia. 

Hop hop, gdzie się podziały DE, ktoś widział?
Sporo za to anty- decków, orki i krasie imprezują w najlepsze mało miejsca to dla naszych zuchów. Z rushami jest naprawdę na styk, polecam jedynie przy niewydolności serca, jak ktoś lubi wisieć pół godziny na jednym obrażeniu.Ogólnie rasa słabo odpowiada na dzisiejsze meta, przynajmniej w moim wydaniu.

No i tyle. Imperialista ze mnie żaden, ale miło było wreszcie dostać za swoje, byłem bezlitośnie, rzygany, Grimgorowany, snotlingowany. Przeżyłem. Za tydzień ćwiczymy dalej,choć niekoniecznie ich, stay tuned!

ps. Bardzo poproszę Inwazję snotlinską na restrykcje, może być wtedy bez ograniczenia ;-)









piątek, 14 lutego 2014

Bolesne powroty





 
Hey yo! 
A więc (zdanie nie rozpoczyna się od "a więc"- pozdro dla mojej nauczycielki od polskiego) wróciłem do gry. Czy na długo tego nie wiem, ale nie mogę ominąć pierwszego historycznego regionalsa w Warszawie, a jak już iść to trzeba coś sobą zaprezentować. Jako, ze talię już powoli wchodzą w zakładkę top sikret dziś ogólne smędzenie na temat co zastałem po pół roku przerwy, czyli słynne ukryte królestwa i nie mniej sławny FAQ 3.0. O samym turnieju mogę powiedzieć tyle, że go z marszu wygrałem (pewnie fart początkującego), że wróciłem do swoich orków (z paroma zabójczymi techami !@ ;-)) oraz, że się nieźle nakurwiliśmy. Jak to pójdzie w tym kierunku dni na żądanie starczy mi jeszcze tylko na 3 turnieje, w tym czasie muszę dojść do formy na Regio ;-) 
Nie wiem, czy inwazja nie żyje, ja w czwartek nie żyłem !

Ukryte Królestwa. 

Przyjemność miałem tylko z Nieumarłymi i trzeba przyznać, że jest to szalenie ciekawa rasa.
Nowa mechanika zrzucania własnego deku działa naprawdę fajnie, w pierwszej turze monastyr do królestwa, w kolejnych Legenda, która może wracać co turę, na dalszym planie kombienie, palenie, co się chce. Wygląda to mega groźnie powiem szczerze. Wycofuje się ze swojego postulatu wykopalisko dla wszystkich neutralnych ras, undedy są naprawdę teraz  piekielnie silną rasą, nie potrzebują już dopałek. Wygrać się udało tylko dzięki orczej szybkości. 

Szczury. 

Przyjemności nie miałem, więc bardzo hejtować wykopaliska jeszcze nie będę, choć po namyślę uważam, że jego miejsce powinno zostać na śmietniku historii. Na pierwszy rzut oka nie podoba mi się taka mega dopałka tylko jednej rasy i to tak ubogiej w możliwości deck bildingu. Ludzie zachwycają się na forum, że tyle ciekawych deków szczurzych..... różniących się od siebie max 2-3 kartami- niby to samo można powiedzieć o pozostałych rasach, ale tam przynajmniej jest hipotetyczna możliwość wyboru. Ludziska, czy wy naprawdę tak tęsknicie (tęskniliście) do tych rushy? Nigdy nie rozumiałem koncepcji równowagi controla/rush/komba. Dla mnie Rush/ Comba psuja krew przeciwników oraz na dłuższą metę meta, ale co kto lubi. Najciekawszy gry jakie grałem to zawsze były przepychanki mirrorów agro- controlnych, pewnie dlatego tak podoba mi się komputerowy Hearthstone, który mechaniką pchną niemal wyłącznie w kierunku tego typu talii.

Corb Polybog.

Zajebista karta, najjaśniejszy punkt dodatku, karta z serii,którą najbardziej lubię, czyli zmieniająca praktycznie wszystko. Koniec z taliami składanymi pod jedną kluczową kartę. Od tej pory każda talia powinna mieć jakąś kontrolę jednostek, gdyż ten pan może naprawdę sporo jak go nie będziemy mieli czym zgasić. Dodatkowy dylemat: wioska rasowa czy on. Kozak, po prostu kozak.
 Corb Polyborg
















Pożoga DE.

Koledzy mają mi pokazać ich siłę. Czekam z niecierpliwością. Jak na razie ja im pokazuje siłę orków, którzy już nie mają nad sobą fioletowego bata. Czekam również na pomysły Metatrona. Jak na razie naprawdę słabo to wygląda. 


Pytanie zasadnicze, czy dużo się zmieniło i czy na lepsze/gorsze? Odpowiedź nie, nie zmieniło się.

Dodatki wchodzą i odchodzą, faki pokazują sobie faki, inwazja umiera i jest reanimowana a
w Warszawie i tak najwięcej chaosu. To się nazywa słodki constans ;-)
Do zobaczenia już niebawem.