czwartek, 21 marca 2013

Fenix z popiołów w Wawie jeździ na wilku!

Warszawa się odbudowała, potwierdzone info. Wczoraj 11 osób oraz Dex, ale on „przecież nie gra turniejowo”, więc nie wiadomo jak go liczyć ;-) Wrócił Ostry, więc to tylko kwestia czasu jak znowu jak co roku będziemy grać o drugie miejsce. Turniej mega wyrównany ( no może poza rajdem Carnage), dużo remisów i gier do ostatniej tury. Druzgocąca przewaga Krasi i Orków, czemu się wcale nie dziwię, też uważam je teraz za bardzo silne rasy, pojedyncze imperium, HE, chaos tym razem nie namieszały, a Wilk swój wpis na blogu nazwie pewnie "upadek kniei" ;-).

Było zajebiście.

Hajda na Wilka!


Nie miałem pojęcia z czym przyjść, więc jak zawsze w takim przypadku sięgnąłem do swojej klasyki czyli do rytualnych orków. Żeby nie było nudno jak flaki z olejem postanowiłem pobawić się: Wolf Chariot oraz „rasistowskimi” wioskami, wyszło mi coś takiego:
      hajda na wilka!
Powinno grać się tym bardzo przyjemnie. Zaczynamy mało jak na orki agresywnie, rozbudowujemy się, dziabniemy pajączkiem, jak się trafi podrzucimy misje i generalnie zbieramy karty na łapce, usypiamy czujność. Jak uzbieramy wykonujemy jedno mocne pierdolnięcie. Tylko w sumie jak? Bardzo prosto, idealny układ:
1. Odkładamy 1 kasy, Grimgora odpalamy w królestwie, mamy 6 kasy.
2. Z łapy/ripa/rytuału wystawiamy wilki, dopalamy je czymś za 3 (albo i nie, jeżeli jakaś strefa jest nadgryziona. Jeżeli nie jest dobijamy do magicznej liczby 11 obrażeń, co nie jest trudne bo wilki + lojalki z grima już nam dają 8.
            3. Kładziemy najlepiej w nadgryzionej strefie Da Great Waaagh! i pytamy głęboko patrząc przeciwnikowi w oczy czy możemy już tasować karty?
            Jeżeli nie możemy i coś kombinuje mamy parę srebrnych kul:
            - do anulowania obrażeń Mob Up;
            - do ochrony Wilka Dey'z Bigga;
            - do wykluczenia obrońców Boar Pen.
Oczywiście 11 obrażeń możemy w orkach skombinować na milion sposobów i wilk jest tylko jednym z, ale jest bardzo ładny, sam się nie zjada jak np.: Bloodth, można go wystawić od biedy z ręki, a to dużo jak na grubasa, oraz ma 4 w plecach a jak wiadomo plecy się same nie zrobią jak zwykł mawiać mój idol (uwaga na teksty, mogą kąsać): http://www.youtube.com/watch?v=uGNIMKvVxBY

Szukaj squigów, szukaj!
Kolejna zaleta wilków to idealna kolaboracja z Squig Trackers, którego generalnie nie znoszę, lecz tu pasują jak ulał. Do pełni szczęścia potrzebujemy The Unending Horde. Wilk ma darmowe eksperymenty, traker wchodzi do hordy i wychodząc bez przerwy szuka nam squigów, robiąc ekonomie, która w tym deku jest bardzo ważna. Tu nie pogramy sobie na drętwych 3 zasobach i 3 kartach. 





 Starcia:


Mikals 2:1 – agro crasie.  Kiepskie starty przeciwnika oraz resety stołu zapewniły mi zwycięstwa. W drugiej grze brodaci się odkuli, a wiadomo, na chwilę ich spuścimy z oczu i mamy przegwizdane. Tego dnia Mikals odniósł swoje pierwsze zwycięstwo w turnieju, tylko czekać jak wygra swój pierwszy turniej. 
Ostry 2:1- orki na Wurzungu. Huuuuuuura wygrałem z Ostrym, huuuura! Zwycięstwa z Ostrym liczą się podwójnie, więc już w drugiej grze wygrałem turniej! Jestem samotny w swojej krytyce Wurzunga, jakoś kompletnie mi nie leży. Moja gra z Ostrym dała mi trochę argumentów.  Kiedy legenda ginie już w następnej turze po wystawieniu, orczy wódz jest w dużych opałach, zwłaszcza jak gra przeciwko orkom. Co za problem po rzygu zadać te 3 obrażenia, śmiech na sali. Tak było w naszych rozgrywkach. Pierwszą grę wygrał Ostry, mając wygraną w drugiej turze, moje wyjście: 2x horda, w drugiej turze tracker, który nic nie znalazł. Później jednak udało mi zabić legendę i gra toczyła się jeszcze dobre 10 min. Drugą grę ja wygrałem startem, start ostrego: pająk/horda. Jak zwykle najciekawsza była gra numer trzy. Swoje mini kombo odpaliłem w drugiej turze. Książkowo: rip grima w królestwie, w batlu pająk z wilkiem, quest na stole koniec gry. Dla takich chwil warto składać talie lekko z dupy.
Carnage 1:2. Crasie control. Stało się. Nasza warszawska Rzeź zapuściła brodę. Piotrek złożył krasnoludzką talie w swoim stylu: nudną, nieubłaganą, przewidywalną, skuteczną. W tym starciu wyszła pierwsza poważna wada mojego decku: tylko jeden mob up. Wiedziałem żeby nie brać tego crapu Dey'z Bigga, a wziąć dwa mopy. Trudno. W trzeciej grze pomimo startu – 3 wioski rasowe w questa zbierałem swoje wielkie uderzenie, zbierałem i nie uzbierałem ;-)
Nills 1:1 orki control. Niby nic nadzwyczajnego, jednak Nills posiadał kartę i to chyba w 20 kopiach, na którą nie miałem kompletnie odpowiedzi: Get Outta My Way! Masakra! Chyba pod nią trzeba specjalnie coś do dodać do tego deku: pięści już nie można, więc skończy się pewnie na We'z Bigga! Nie ma tylko za bardzo za co, bo chyba nie za mustera?
Remis dał nam obu 3 miejsce, po równym bilansie małych i dużych punktów.
                    
Z wyniku jestem bardzo zadowolony, talia na granicy fun decku a jakoś tam dała radę. 
Jeszcze tu wrócę!
Pod krasnoludy za mało kontroli, pod orki brak odpowiedzi na śledzie, to jej główne mankamenty w rozegranych grach. Zalety to płynność grania jak się machina naoliwi, trudna do zdjęcia kluczowa jednostka oraz możliwość palenia 2 stref w jednej turze.









1 komentarz:

  1. Talia wesoła:) Po wynikach tak patrzę, że z każdym przeprawa była niełatwa, ani jednego gładkiego zwycięstwa. Tym większy szacun za 3 miejsce. Hajda na wilka - zabrzmiało, jak wyzwanie:)

    OdpowiedzUsuń